Lazurowy domek był przepiękny. Wykonany w całości z drewna, wyglądał jak góralska chata. Był piętrowy i miał duże okiennice. Na parapetach stały kwiatki. Miał zadaszony ganek bez ścian. Po bokach stały dwa krzesła idealnie wtapiające się w odcień drewna z którego dom był zbudowany. Zbudowany został na środku lasu, który wycięto i pozostawiono tylko dwa cienkie półkola drzew, przez których pnie widać było pola. Półkola się nie łączyły, bo z dwóch stron z przodu i z tyłu widoczna była piaszczysta droga. Prowadziła dookoła stawu przed dom, ale także na jego tyły idąc prostą linią w stronę wsi Malinówka. Staw przed domem był stosunkowo płytki, więc dało się w nim kąpać. Woda tu była wyjątkowo czysta, co mnie zdziwiło. Z transu wyrwał mnie głos Alice:
– Wejdźmy do środka.
-Ok. odrzekłem za odchodzącą już Al.
Gdy otworzyłem, drzwi moim oczom ukazał się ganek pokryty pomarańczowo- łososiową farbą. Po lewej stronie stał stolik z wazonem zasuszonych kwiatów i traw oraz wejście (bez drzwi) do salonu. Natomiast po prawej stronie były wieszaki na kurtki i szafka na buty, które tam zostawiłem. Wszedłem do salonu. Pokój był w tonacji błękitno seledynowej. Między dwoma oknami stała fioletowa kanapa imitująca skórzaną. Przed nią wisiał idealnie płaski telewizor, a po jej prawej stronie szerokie przejście do jadalni. Dywan stojący przed sofą Alice odsunęła bez słowa, a moim oczom ukazała się plama w lazurowym kolorze.
-To dlatego nazywa się „Lazurowym domkiem” – szepnąłem sam do siebie.
Chwilę parzyłem na blat oddzielający salon od kuchni, a potem odwróciłem się i zobaczyłem, że przy ścianie z przejściem na korytarzyk, stoją dwa wąskie regały z książkami. Jeden z polskimi, a drugi
z angielskimi tytułami.