Stałam przy pawilonie w Proboszczowie. Był słoneczny, upalny dzień, a obok mnie przejechał właśnie niebiesko- biały traktor z napisem „policja”. Chwilę potem zwróciłam uwagę na świnię, chodzącą na dwóch tylnych kopytach, w dresach i obwieszoną łańcuchami. Usłyszałam, że powiedziała do telefonu: „stary, najlepszy towar we wsi”, po czym się oddaliłam. Podejrzanie szybko dotarłam do szkoły. Przy bramce minął mnie czarny traktor, karawan z napisem „Zakład pogrzebowy „Radość”, zniżka 20% na teściową”. Na przyczepie miał dwie trumny, jedną małą, a drugą dużą. Na większej był wieniec „kochanej mamusi”, a na mniejszej wyrysowany był kot. Stałam patrząc za nim i dopiero gdy zniknął z pola widzenia, weszłam na teren szkoły. Na boisku stał latający talerz, a jego właściciele- zielone ludziki właśnie się pakowały. Pomagały im w tym dwie świnie w czerwonych koszulkach z napisem „Mielony” i „Schabowy”. Nauczyciele i uczniowie machali im z głupimi minami. Mniej więcej wtedy się obudziłam. Sen, choć może z dużą dawką czarnego humoru, jest jednak jedynym wesołym snem, który pamiętam.