,,Ten obcy”. Wakacyjna przygoda

Minął okrągły rok, odkąd Zenek odszedł z Olszyn. Po kolejnym roku szkolnym znów rozpoczęły się wakacje. Ula już dawno pogodziła się z ojcem i wszystko dobrze się układało, ale  wciąż tęskniła za Zenkiem. Nie myślała o niczym innym. W końcu kolejnego nudnego dnia coś się wydarzyło. Było po południu. Ula czekała na Pestkę, żeby razem mogły pójść do Mariana i Julka na wyspę. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Ula była pewna, że to Pestka, ale myliła się.

– Dzień dobry! -rzekł listonosz- Dziś mam tylko jeden list, proszę!
– Dzień dobry! -wzięła list do ręki i dorzuciła- Dziękuję!

Zamknęła drzwi i spojrzała na kopertę.
– Nie do wiary! -krzyknęła- On jest od Zenka! Do mnie!

Rozdarła kopertę i gorączkowo przeczytała list.

Droga Ulu!
Minął rok od naszego rozstania. Potwornie tęsknię!  Pytałem już swojego wujka, czy nie moglibyście   przyjechać na tydzień do mnie w odwiedziny  Zgodził się. Powiedz reszcie, żeby się zapytali, czy  mogą pojechać, Ciebie też to się tyczy.  Liczę na was i już czekam!                                                                                                                                                                                                                            Zenek

Przez chwilę Ula stała jak wryta, patrząc w list. Z tej hipnozy wyrwał ją dzwonek do drzwi. Skoczyła ku drzwiom i szybko je otworzyła.
– Serwus! -powiedziała zawsze wesoła i uśmiechnięta Pestka.
– Och, Pestko, nie uwierzysz! -rzekła rozgorączkowana Ula i streściła Pestce list od Zenka- Szybko, biegnij do mamy się zapytać, spotkamy się na wyspie!
– Biegnę! -krzyknęła i już jej nie było.
Ula też nie traciła czasu, po chwili stała pod gabinetem ojca. Zapukała, a gdy doktor Zalewski poprosił o wejście wskoczyła tak szybko jak wystrzelona z armaty.
– Witaj Ulu! Co cię sprowadza? -zapytał spokojnie jak zwykle- Czy coś się stało?
– Czy tatko mi pozwoli na tydzień jechać do Zenka do Tczewa? Proszę tatki!
–   No cóż… Poznałem Zenka i jego wujka, a i tak wiem, że tej wojny nie wygram! – powiedział uśmiechając się – Oczywiście, że możesz jechać!
– Dziękuję tatce, dziękuję! -wykrzyczała Ula i pobiegła prosto na wyspę.
Po drodze spotkała Pestkę krzyczącą: ,,- Zgodziła się, zgodziła!”
Chwilę później chłopcy już o wszystkim wiedzieli i szli powoli (z powodu zmęczenia dziewczyn) zapytać się dziadków Mariana i Julka.
– No, myślę, że to dobry pomysł! -powiedziała- Będziemy mogli sobie z dziadkiem trochę od was odpocząć…
Postanowili, że pojadą jutrzejszym autobusem, po tym rozeszli się do domów, żeby się spakować. Tej nocy żadne z nich nie mogło zasnąć.
Następnego dnia, wszyscy wstali bardzo wcześnie, żeby zdążyć na autobus do Tczewa, a musieli się spakować wczoraj, bo odjeżdżał o wpół do dziewiątej rano. Pożegnali się z rodzicami (w przypadku Mariana i Julka z dziadkami) i wsiedli do autobusu. Przez całą drogę Julek rozprawiał o tym, co mogliby robić. Wreszcie o godzinie dziesiątej trzydzieści dotarli na miejsce. Na przystanku czekali na nich Zenek z wujkiem Antkiem.
– Dzień dobry! -powiedziała chórem załoga.
– Witajcie! -odrzekł wuj Antoś ciepłym głosem- Przywitajcie się, a potem zaprowadzę was do waszych pokoi, żebyście się mogli rozpakować.
Wszyscy przywitali się z Zenkiem, oprócz Uli. Kiedy reszta poszła za wujkiem Zenka, on podszedł do Uli i złapał ją za ręce.
– Tęskniłem… – powiedział cicho.
Ula wiedziała, że się zarumieniła i już chciała odpowiedzieć, ale Julek się wyrwał…
– No idziecie, czy nie?
Zenek puścił ręce Uli i razem udali się do domu. Dom był naprawdę imponujący. Na wielu półkach stały różne przedmioty, które najprawdopodobniej pochodziły z wielu podróży wujka Antka. Wuj Zenka po kolei pozaprowadzał wszystkich do pokoi. Marian musiał dzielić pokój z Julkiem, a Ula z Pestką. Załoga po rozpakowaniu postanowiła pójść na spacer, żeby zapoznać się z okolicą i żeby Zenek poopowiadał, co robił przez ostatni rok.  Minęła już jakaś godzina, ale nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Właśnie doszli do sporego lasku.
– Często tu przychodzę. -powiedział- Lubię to miejsce, bo jest ciche i spokojne, mogę pomyśleć…
– Myślę, -odrzekł Julek- że to świetne miejsce na zabawę w chowanego! jest tu mnóstwo dobrych kryjówek…
Wszyscy uznali to za dobry pomysł. Pestka wypowiedziała wyliczankę i wypadło, że Marian musi szukać. Gdy tylko zaczął liczyć wszyscy rozbiegli się w przeciwnych kierunkach. Ula przestała słyszeć Mariana jak liczy. Musiała szybko znaleźć kryjówkę, jego kroki zaczęły się zbliżać. Wtedy Ula dostrzegła ogromny dąb, z olbrzymią, nisko położoną, dziuplą.
– Idealna kryjówka! -pomyślała.
Ula bez trudu wgramoliła się do dziupli i tak znalazła się w dębie. Nagle jednak wyczuła, że nie stoi na ziemi, coś dziwnego ma pod stopami. Schyliła się i zobaczyła, że to kuferek z trzema kłódkami. Wyglądał tajemniczo i niesamowicie.
– Zabawa jest nieważna -powiedziała sama do siebie- muszę pokazać to reszcie!
Wyszła z dziupli i zaczęła szukać załogi. Pierwszego znalazła Julka, schowanego głęboko w krzakach.
– Ulka? -szepnął zdziwiony- Idź stąd, to moja kryjówka!
– Nie chodzi mi o chowanego! -odrzekła pokazując szkatułkę- Musimy znaleźć resztę!

Już po kilku minutach ich znaleźli. Zenek siedział na gałęzi wielkiego drzewa, a Pestka leżała w wysokiej trawie. Mariana znaleźli rozglądającego się na polanie. Kiedy już wszyscy byli razem, Ula opowiedziała o dębie, dziupli i skrzyneczce. Chłopcy chcieli zniszczyć szkatułkę, żeby zobaczyć co jest w środku, ale Pestka z Ulą uznały to za zły pomysł, zawartość mogłaby poważnie ucierpieć. Miały rację.
– Hej, tutaj niedaleko jest mały zbiornik wodny, -powiedział Zenek po dłuższej chwili ciszy- można by było tam opłukać kuferek z ziemi.
Więc poszli. Opłukali go i oparli się o drzewa przy oczku wodnym. Ula jeszcze raz obejrzała dokładnie szkatułkę.
– Zaraz! -krzyknęła nagle- Tutaj pod spodem jest coś napisane!
Wszyscy skoczyli ku Uli, a ona zaczęła czytać.

,,Jeżeli chcesz być bogaty,
żyć jak król, schludnie,
znaleźć skarb, schowany przed laty,
od dębu, idź sto metrów na południe.”

 

– Ulka! -rzekł podekscytowany Marian- To wskazówka! Gdzie ten dąb? Musimy od niego ruszyć sto metrów na południe!
– Ale w którą stronę jest południe? -spytała Pestka.
– Kompas od wujka Antka! -rzekł Zenek- On nam pokaże południe!
– Super -odrzekł Julek- To idziemy po kompas i idziemy pod dąb, a potem…
– Ale już nie dziś! -przerwał mu Zenek- Wiecie… Zaczyna się robić ciemno i wujek się będzie martwić. Może odłóżmy te poszukiwania na jutro.
– Zenek ma rację, -powiedział Marian- Jutro też jest dzień… Nikt nam nie zabierze skarbu. Lepiej już wracać.
Wrócili więc do domu, zjedli kolację, wzięli prysznic i poszli do łóżek. Kolejnego dnia wszyscy znów wstali wcześnie,  rządni przygód, zjedli obfite śniadanie i zaczęli zbierać przedmioty. Wzięli kompas, łopatę, kawałek liny (w razie czego), nieduży worek, lornetkę, znalezioną szkatułkę i wielofunkcyjny scyzoryk. Po pół godzinie stali pod ogromnym dębem, w którego dziupli Ula znalazła kuferek. Zenek wyjął z kieszeni swój kompas i pokazał w którą stronę należy iść. Stanął w stronę południa i zaczął odmierzać kroki. Załoga szła tuż za nim gęsiego.
– Dziewięćdziesiąt siedem, dziewięćdziesiąt osiem, dziewięćdziesiąt dziewięć i sto. – wyrecytował po dłuższym marszu Zenek.  – No, skarb powinien być gdzieś tutaj.
Wszyscy się zatrzymali obok kupki kamieni.
– To nie wygląda jak sterta kamieni ułożonych przez zwierzęta czy matkę naturę, – powiedział Marian  – spróbujmy tu pokopać. Odrzucili kamienie na bok i zaczęli kopać. Kiedy dół był już głęboki na prawie metr, przy następnym uderzeniu łopatą, po lesie rozległ się głuchy                .                                                                                                                                   – Coś tu jest! -krzyknął Zenek i zaczął rozgrzebywać palcami ziemię- No nie! Nie możliwe! Kolejna skrzyneczka… Ale nie! Ta jest otwarta!
Otworzył kuferek. Był tam kluczyk, pożółkła kartka i zapieczętowany list. Zenek otworzył list i przeczytał reszcie, żeby się już nie niecierpliwili.

,,Znalazłeś jeden z trzech kluczy,
oraz mapę do kolejnego,
teraz udaj się gdzie wilk kroczy,
lecz uważaj bardzo na niego,
bo bacznie strzeże kluczyka.
Jeśliś zbyt pewny lub nie
on zaatakuje z siłą byka.
Więc dwa słowa: bój się!

Teraz Zenek wyjął mapę i pokazał załodze. Był na niej wielki dąb, oczko wodne, a w drugiej części lasu był namalowany wielki wilk.
– Już wszystko wiem!  – wrzasnął Zenek – to dlatego wujek kazał mi się trzymać z dala od drugiej części lasu. Tam mieszkają wilki!
Po dłuższej  chwili ciszy  Marian jako pierwszy się odezwał:
– Zenek, twój wujek ma rację, to zbyt niebezpieczne tam się wałęsać – Ale Marian krzyknął Julek- Możemy być bogaci!
– Jeżeli nie chcesz, nie musisz iść. -powiedziała sucho Pestka- Ktoś jeszcze zostaje? Ula?
– Idę… -odrzekła.
– Powariowaliście wszyscy! -wrzasnął Marian i poszedł samotnie do domu.
Tam wujek Antoś pokazał mu małą biblioteczkę. Natomiast załoga przy pomocy mapy dotarli do drugiej części lasu.
– Dobra, to proste… -powiedział Zenek- Wystarczy, że bardzo pójdziemy tędy, za drzewami, do groty i gdzieś tam, znajdziemy kuferek z kluczem i wskazówką. Idziemy!
Tymczasem Marian znalazł w bibliotece dokładne mapy Tczewa, a konkretnie las w którym znajdowali się jego przyjaciele.
– No co ja mam robić!? -krzyknął Marian sam do siebie i jeszcze raz spojrzał za mapę lasu- Zaraz! Tam są dwie groty! Ale tylko na jednej jest znak, ostrzegający przed wilkami… Oni idą do tej z wilkami! Jestem pewny, że klucz jest w drugiej! No bo jak ten który to wszystko wymyślił, miał wejść do groty z wilkami? O nie! Są w wielkim niebezpieczeństwie!
Zwinął mapę, wsadził do kieszeni i popędził ratować członków załogi. Podkoszulek od potu kleił mu się do ciała, cały zdyszany, ale od niego zależał los jego przyjaciół. Chwilę później, był o kilkadziesiąt metrów od groty z wilkami, załoga już miała tam wejść, ale w ostatniej chwili Ula go dostrzegła i zatrzymała resztę. Minutę później razem stali z dala od niebezpieczeństwa.
– Tu niedaleko… Tu niedaleko jest jeszcze jedna jaskinia… Pusta… Jestem pewny, że to tam jest kolejna szkatułka. -powiedział zdyszany Marian.
– Przepraszam cię za tamto… -odrzekła Pestka- Głupio wyszło, uratowałeś nas…
Po tym poszli do drugiej groty, o której mówił Marian. Nie trzeba było dużo iść, druga grota była położona o kilka minut drogi od pierwszej. Nie była niczym nadzwyczajnym. Zwykła jaskinia, trochę wilgotna, pusta i cicha. To co interesowało załogę, było na jej samym końcu. Kiedy już tam doszli, nie zobaczyli sterty kamieni, czy pułapek. Tylko jakiś trzy-metrowy dół.                                                                                                                                     – Szkoda, że nie wzięliśmy latarek… -powiedziała Ula.
– Ta dziura nie może być duża. -odrzekł Zenek- Hej! Przecież wzięliśmy linę!
– I co? -zapytał Julek.
– Po prostu złapiecie linę, ja się na niej opuszczę, wezmę co tam będzie i mnie wciągniecie -wytłumaczył Zenek.
Obwiązał się w pasie i dał koniec liny załodze. Oni delikatnie go opuścili, a o po chwilce krzyknął, żeby go wciągnęli. Wyszli z groty i pobiegli do domu. Dopiero tam o tworzyli kolejny kuferek. Krył się w niej kolejny kluczyk, mapa i list. Zenek otworzył list i przeczytał reszcie.

,,Klucze już dwa odnalezione,
Więc już ostatni Ci został,
Teraz odnajdź Koronę,
I kogoś kto tajemnicy nie poznał.
Lecz uważaj na swej drodze,
Na tych co chciwość zrodziła,
Uwierz mojej  przestrodze,
Bo przyszłość nie będzie Ci miła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *